Nieoficjalna strona Tułowic Niemodlińskich :P | |
|
W 1929 roku, po śmierci hrabiego Konrada – ostatniego męskiego potomka tułowickiej linii Frankenbergów - dobra szlacheckie wraz z zamkiem przejął Górnośląski Zarząd Ziemski i przeznaczył je pod zasiedlenie. Rewiry leśne przekazane zostały Pruskiemu Zarządowi Lasów i od tego czasu stanowiły już własność państwa. W 1934 roku w Tułowicach powstał urząd leśny, w którym stanowisko nadleśniczego objął Otto Kutsche. Ostatecznie całkowita powierzchnia nowo powstałego nadleśnictwa wynosiła 7.365 ha. Tysiące hektarów lasów rozciągało się na powiat niemodliński, opolski, grodkowski, prudnicki i nyski, obejmując północno-zachodni obszar Górnego Śląska pomiędzy Odrą a Sudetami. Ze względu na nadzwyczajną różnorodność zajmowanych terenów, odległości, rodzaje drzewostanów, ponad 200 ha stawów rybnych, 250 ha torfowisk i bagien oraz żyjącą tu zwierzynę, kierowanie nadleśnictwem wymagało wielkiego wysiłku i specjalistycznego podziału robót leśnych. Różnorodność ta, zarówno pod względami leśnictwa, jak i myślistwa, sprawiała, że obszar ten należał do bardziej interesujących, ale i trudniejszych w administrowaniu. Nadleśniczy urzędował w nowoczesnym, praktycznym i gustownie urządzonym budynku tułowickiego nadleśnictwa. Zabudowania urzędu, malowniczo położonego na terenie dawnego parku zamkowego, zaliczane były do jednych z piękniejszych pośród podobnych urzędów na Górnym Śląsku. Najistotniejsze dochody przynosiła nadleśnictwu sprzedaż pozyskiwanego tu różnorodnego drewna. Największymi jego odbiorcami były kopalnie i fabryki papieru. Silne sosny i smukłe świerki dostarczane były również do tartaków, funkcjonujących na terenie powiatu. Drzewa szczególnie wartościowe wystawiane były na przetarg; np. silne modrzewie do stoczni w Bremie, wyrośnięte, silne olchy do fabryki ołówków w Norymberdze, a dorodne brzozy do różnych firm, które wytwarzały z nich ćwieki. Obok drewna tutejsze lasy dostarczały jeszcze kilku innych produktów, przede wszystkim czarnych jagód, w mniejszej mierze malin leśnych. W czasie największego wysypu jagód przez dworzec kolejowy w Tułowicach, Sowinie czy Szydłowie „przepływały” setki ludzi, idących do lasu "na jagody". Polowania odbywały się tu regularnie. Różnorodność zwierzyny zwabiała wielu entuzjastów myślistwa. Mimo iż w czasie I wojny światowej jej stan został mocno przetrzebiony, to już po kilku latach przywrócono go do równowagi. Ostatnie wielkie łowy zwołał hrabia Konrad w 1925 roku. W ciągu tylko jednego dnia ustrzelono 99 danieli, których hodowlę prowadził tułowicki Zwierzyniec. Najlepsze rezultaty polowań na zwierzynę drobną odnotowano w latach 1934-1936.
|
© 2010 Marta Krękiewicz |